Momiji, to wg producenta atrament, który ma przypominać swą barwą, kolor jesiennych liści. I tak być może jest, pod warunkiem, że myślimy o liściach azalii bądź klonu palmowego. Wszak inkaust ten jest produkcji japońskiej, więc trudno winić producenta za skojarzenie barwne z roślinami rosnącymi w tym kraju. Czy jednak jest to interesujący atrament jeżeli chodzi o zakup i użytkowanie?
„Opakowanie:
Wykonano z grubego kartonu, o srebrzystej powierzchni. Na każdym pudełeczku widnieje prostokąt przedstawiający kolor atramentu oraz podstawowe informacje nt serii, producenta, oraz objętości zawartego wewnątrz atramentu.
Prze-pięk-na! Tylko tak można o niej powiedzieć. Doskonała prosta forma, wykonana z grubego szkła (z jeszcze grubszym dnem w którego centralnej części wykonano zagłębienie pozwalające wykorzystać atrament do ostatniej kropli. Buteleczka ta bardziej przywodzi na myśl opakowanie perfum, aniżeli atramentu. Na przedniej stronie znajduje się równie prosta etykieta powielająca informacje z opakowania. Całość wieńczy czarna zakrętka, która przewiązana jest srebrnym sznureczkiem. Dbałość o detale jest niesamowita. W końcu mamy do czynienia z produktem przeznaczonym do użytku codziennego. Samo spoglądanie na produkt sprawia przyjemność, jeszcze przed jego docelowym wykorzystaniem tj. przed napełnieniem pióra.”*
*fragment ten powielam z testu innego atramentu z serii Iroshizuku, gdyż opakowanie jest dokładnie takie samo dla wszystkich kolorów w tej serii.
Z pewnością w butelce robi on ogromne wrażenie. Pod tym względem jest on zresztą podobny do Yama-Budo z tej samej serii. Na wewnętrznej stronie zakrętki efekt jest być może nawet jeszcze ciekawszy. Jak jednak sprawuje się na papierze?
Właściwości takie jak przepływ, strzępienie, czy nasycenie są generalnie takie same jak w innych atramentach z tej kolekcji, czyli stoją one na bardzo wysokim poziomie. Tym co jednak odróżnia z pewnością Momiji od wielu innych atramentów z tej kolekcji, to fakt, że wydaje się ona znacznie bardziej płynny (aby nie użyć słowa „wodnisty”). Po nałożeniu nawet solidnej porcji atramentu na papier wykazuje on sporą transparentność, która powoduje właśnie takie wrażenie. Pisząc stalówką typu flex, bądź stalówką maczaną w kałamarzu, tekst jest stosunkowo ciemny – wtedy też widoczne jest zielono-złote połyskiwanie najmokrzejszych fragmentów tekstu. Niezależnie od wszystkiego – kolor jest dosyć specyficzny i należy do tych, które albo się lubi, albo nie.
O ile atramenty różowe bądź przełamujące się w kierunku różowym najczęściej znajdują się poza moją uwagą, to o tyle Momiji wydał mi się bardzo interesujący. Dzięki dużemu nasyceniu, tekst jest bardzo czytelny i nie ma problemu znanego z wielu atramentów o podobnych kolorach, tj. że trudno jest przeczytać to co napisaliśmy. Głęboka barwa odbija się jednak na cieniowaniu. Jest ono raczej umiarkowane, gdyż poprzez dużą saturację wszystkich fragmentów tekstu, trudno dopatrywać się efektownego cieniowania. Na to ostatnie możemy liczyć jedynie w przypadku pisania przy pomocy stalówki maczanej w kałamarzu bądź stalówek typu flex, o czym wspomniałem po części już wcześniej.
Doskonały przepływ w tym przypadku jednak nie oznacza szybkiego wysychania. Co prawda papier firmy Oxford jest znany ze swego dosyć powolnego wchłaniania atramentów, co w połączeniu z soczystą linią (dosyć szeroką zresztą) stalówki pióra Duke objawia się tym, że dopiero po 20 sekundach możemy mówić o zupełnie suchym fragmencie tekstu. Do 15 sekundy wciąż możliwe jest dosyć mocne rozmazanie tego co napisaliśmy. Oczywiście w tym przypadku sporo będzie zależało od używanego papieru, ale możemy założyć, że skoro atrament wysycha szybko na papierze znanym z długiego czasu oczekiwania, to przez analogię będzie sobie na innych papierach radził tylko lepiej. Dla przykładu testowane niedawno na tym samym papierze Yama-Budo, już po 3 sekundach dawało bardzo zadowalający rezultat. Nie było jednak problemów ze strzępieniem czy przebijaniem nawet, w przypadku solidnego kleksa.
Podsumowanie:
Ciekawy kolor, który mnie akurat przypadł do gustu, pomimo, że nie lubię barw idących w stronę różu. W tym przypadku jednak nasycenie jest tak duże, że momentami wygląda on wręcz na kolor czerwony. Jeżeli lubicie takie atramenty, to z pewnością jest on warty uwagi, gdyż jego parametry stoją na wysokim poziomie (może jedynie schnięcie nie jest najszybsze). Jedyna przysłowiowa „łyżka dziegciu” związana jest z jego ceną, która jest blisko dwukrotnie wyższa, aniżeli w Japonii gdzie jest on produkowany. Nie jest to bynajmniej wina dystrybutorów, a polityka cenowa producenta, dlatego też nie ma się co dziwić, że większość osób (w tym ja) zaopatruje się w te atramenty za granicą. Czy polecam ten atrament? Tak.
Kategorie: ATRAMENTY, Iroshizuku-Pilot, TESTY, Testy atramentów
Yama-budo co prawda nie pobił, ale jest świetny :3
Patrząc z perspektywy jakości tych atramentów to pierwsza klasa i to nie tylko tego koloru. Ale autor testów to bajka w jaki sposób prezetuje/testuje atramenty. Widać każdy szczegół, odcień, przejście kolorów.
Pozdrawiam serdecznie Michal 😎
Bardzo dziękuję za miłe słowa. Natomiast co do atramentów Iroshizuku to słusznie mają one bardzo wysokie miejsce na liście najlepszych atramentów 🙂