Często zdarzało mi się czytać w internecie czy też słyszeć w trakcie rozmów z innymi osobami zachwyty nad atramentem Lie De The firmy J. Herbin. Przyznam, że nigdy ich (zachwytów) nie rozumiałem. Myślałem „ot brąz jak brąz”. Dziś już wiem, dlaczego kolor ten ma tylu zwolenników.
Opakowanie I butelka:
Atrament oferowany jest w kartonowym opakowaniu, skrywającym charakterystyczna i trochę staromodną buteleczkę posiadającą miejsce na odłożenie pióra. Samo kartonowe opakowanie jest niezłej jakości, podobnie jak wykonanie butelki czy jej czarnej i prostej w formie zakrętki. Ogólnie rzecz biorąc, nie łapie za serce, jednak stoi na dobrym i solidnym poziomie. Takie podejście do tematu opakowania zostało przyjęte aby zapewnić możliwie atrakcyjną ceną. Całość prezentuje się schludnie – zwłaszcza etykieta butelki jest przejrzysta, dzięki czemu od razu wiemy, który atrament trzymamy w ręku.
Atrament:
Inkaust ten z pewnością należy do palety brązów. O ile jednak wiele atramentów tej barwy ucieka w stronę czerwieni, o tyle Lie De The połączony jest z kolorem żółtym. To dosyć nietypowe połączenie sprawia, że atrament zyskuje pod kilkoma względami. Po pierwsze jego barwa odbiega od standardu. Jest przez to oryginalna i zwracająca uwagę. Jest ona moim zdaniem nieco staroświecka. Gdybym miał wskazać atrament, którego paleta barw ma w sobie „dużą zawartość klimatu vintage”, to Lie De The byłby zdecydowanie w czołówce. Stare fornirowane meble, tweed’owe obicia sprzętów audio czy też kawa „inka” rozlana na papierze, to skojarzenia które nasuwają mi się w pierwszej kolejności. Niezależnie od tego, z czym Wam kojarzy się ten kolor – mnie ujął i niezwykle przypadł do gustu.
Po drugie, jaśniejszy odcień jest w stanie pokazać więcej pod kątem cieniowania, które w tytułowym inkauście jest jednym z największych plusów. Atrament ten bardzo dobrze cieniuje. W piórze wiecznym ze stalówką „B” (Kawece Sport) pokazuje spore możliwości, które ujawnia jednak dopiero przy użyciu stalówki z obsadką, gdzie potrafi zaskoczyć barwą o kilka tonów ciemniejszą.
Atrament ten również całkiem szybko wysycha. Na zadowalający rezultat musimy poczekać około 5 sekund, a po 10 następuje znaczna poprawa. Po 15 sekundach tekst jest już praktycznie suchy. Można więc zaliczyć ten parametr na ocenę „umiarkowanie szybkie”, chociaż tak naprawdę cząstkowe rezultaty są przyzwoite.
Strzępienie czy przebijanie także nie stanowi problemu. Problemem może okazać się jedynie próba „gryzmolenia” w tym samym miejscu. Papier zostaje szybko nasączony i jego powierzchnia staje się podatna na uszkodzenia. Przy normalnym szkicowaniu jednak z pewnością nie odczujemy tego problemu.
Lie De The trafia z całą pewnością na listę moich przyszłych zakupów atramentowych. Intrygująca barwa, dobre właściwości i przystępna cena (wynosząca obecnie 37zł za kałamarz o pojemności 30ml) sprawiają, że zdecydowanie warto go mieć, jeżeli tylko taka paleta barw odpowiada naszym preferencjom.
Chciałem podziękować Danielowi z firmy F-pen.pl za dostarczenie próbki atramentu.
Kategorie: ATRAMENTY, J. Herbin, TESTY, Testy atramentów
jak na test
to zdecydowanie brakuje
moim zdaniem bardzo ważnego parametru…
WODO-ODPORNOŚCI???
Moim zdaniem ten parametr jest pomijalny bo nie zdarza mi się zanurzać notesu, a zalany dokument z podpisem i tak najcześciej należy wydrukować ponownie ze względu na choćby jego wygląd. Niemniej postaram się aby w przyszłości powrócić do sprawdzania wodoodporności 🙂
Dzień Dobry
To moje drugie podejście do tego atramentu. Wcześniej zalałam nim piór z cienką stalówką i zupełnie nie zrozumiałam zachwytów. Atrament oddałam, ale po tym teście jeszcze raz zakupiłam atrament, ale tym razem wybrałam pióro Platinum 3776 century ze stalówką C (europejskie BB) i to jest to. Co ważne, nawet przy takiej stalówce i papierze biurowym atrament nie strzępi. Rewelacja. Ten atrament mam zawsze przynajmniej w jednym piórze. Bardzo dobra produkcja. Polecam