Produkty ze Speyside często polecane są dla osób rozpoczynających swoją przygodę z whisky single malt. Cardhu należy także do jednych ze starszych destylarni w regionie – działa ona od roku 1824. Znana jest również pod nazwą Cardow. Została kupiona przez spółkę John Walker & Sons, a obecnie należy do koncernu Diageo. W jej przypadku można powiedzieć, że „wszystko zostało w rodzinie”, gdyż to właśnie tytułowy trunek jest bazą dla większości blended whisky z logo John Walker.
Kartonowe opakowanie prezentuje się doskonale. Pomarańczowo-czerwone (momentami wręcz bordowe) tło świetnie komponuje się ze złoconymi elementami. Butelka jest raczej typowa i moim zdaniem średnio udana – nie wyróżnia się zbytnio na tle konkurencji.
Zapach: owocowo-kwiatowy. Raczej typowy dla regionu, chociaż w tym przypadku czuć nieco alkohol. Gdzieś w tle czuć odrobinę wanilii. Ogólna złożoność i siła zapachu jest raczej przeciętna.
Smak: owoce z przewagą gruszki i jabłek. Czuć jednak pikantność. Smak jednak jest jak dla mnie rozczarowujący – jest jakiś taki… nijaki? Niby słodko i owocowo (może też ma coś z gorzkiej czekolady?), ale jednocześnie płasko i bez polotu.
Finisz: krótki, jabłko, pieprzno-gorzkawy. Niezbyt wyrafinowany.
Podsumowanie:
Cardhu 12YO było dla mnie sporym rozczarowaniem. Po whisky single malt ze Speyside spodziewałem się nieco więcej. Oczekiwałem większej łagodności i złożoności smaku. Cieszę się, że Cardhu spróbowałem, bo wiem już czego drugi raz nie kupię. Co więcej muszę zdradzić, że miałem problem z przełamaniem się by nawet dokończyć butelkę. Cardhu 12YO nie jest w stanie konkurować nie tylko z droższymi propozycjami ze Speyside, ale wg mnie nie może stawać w szranki z podobnie wycenionymi konkurentami z tego samego regionu. W mojej ocenie to słaba whisky.
Kategorie: W SZKLANECZCE..., Whisk(e)y