Nie będę owijał w przysłowiową bawełnę, że atrament ten był jednym z najmocniej interesujących mnie inkaustów w ostatnim czasie. Z tego też względu figurował na szczycie „listy zakupów”. Długie zwlekanie z zakupem wiązało się także z faktem, że atramenty J. Herbin nie są specjalnie popularne w naszym kraju. Właściwie to sprzedają je nieliczne sklepy, a i pomimo to nabycie ich nie zawsze jest proste. Dzięki uprzejmości jednego z użytkowników strony piorawieczneforum.pl nadarzyła się okazja zakupu inkaustu w kraju z którego (atrament – nie użytkownik 😉 ) pochodzi, a mianowicie z Francji.
Opakowanie:
Prostopadłościenne pudełko wykonane z białego (trochę „łamanego” odcieniem ecru) kartonu, którego powierzchnia jest delikatnie przetłaczana. Dzięki temu papier sprawia wrażenie eleganckiego i dobrego jakościowo. Bordowe jak i złote napisy łączą się tutaj ze sporą ilością przeróżnych wzorów. Poza logo producenta jak i podkreśleniem daty 1670 – widnieje tutaj napis „Edition anniversaire”. Świadczy to o fakcie, że nie jest to atrament należący do kolekcji bazowej.
Butelka:
Butelka to tak naprawdę wykonany ze szkła sześcian (nie mierzyłem dokładnie, ale myślę, że wiele nie odbiega od takiego założenia). Metalowy korek pokryty czymś mającym imitować lakę robi dobre wrażenie, aczkolwiek moim zdaniem o ile butelka jest wykonana naprawdę bardzo dobrze, to korek mógłby być lepszy. Metalowa zakrętka jest jednak trochę lekka po odkręceniu i sprawia wrażenie ciut plastycznej. Pomimo pełnienia swojej roli bez zarzutów, widziałbym tutaj coś masywniejszego. Całość wieńczy złoty sznurek wraz z odciśniętym na zwór lakowej pieczęci logo seri czyli cyfry 1670. Ogólna prezencja tego elementu stoi na wysokim poziomie. Do wad butelki można zaliczyć jedną rzecz, a mianowicie średnicę szyjki butelki. Właściciele grubych piór mogą mieć problem z wetknięciem ich stalówek do wnętrza butelki. Także cała reszta nabywców będzie miała problem z wydobyciem ostatnich porcji atramentu, gdyż możliwości manewru są jedynie minimalne. Myślę, że w obu tych przypadkach może niezbędnym okazać się przelanie zawartości do innego kałamarza.
Atrament:
Przede wszystkim jest to piękna czerwień. Z drugiej strony, inkaust ten jest na swój sposób nieprzewidywalny. W zależności od ilości podanego na papier atramentu, potrafi on dać również barwę zieloną, głębokie bordo, a w suchszych miejscach czerwień złamaną nutą malinowego różu.
Na uwagę zasługują bardzo dobre parametry atramentu. Zarówno na lepszych, jak i ciut słabszych papierach nie tylko nie strzępi on, ale również nie przebija na drugą stronę. Byłem tym zaskoczony, gdyż czerwienie i inne pochodne potrafią na tym polu nie wypadać zbyt korzystnie. Tutaj przebicie na drugą stronę nastąpiło na papierze Oxford 90g jedynie w miejscu gdzie kreśliłem uporczywie wiele razy w tym samym miejscu, co przy mokrej stalówce B w Kaweco Sport musiało zaowocować sporą ilością cieczy na powierzchni papieru.
Atrament całkiem nieźle cieniuje, jednak trzeba brać poprawkę na kolor tj. że w przypadku czerwieni raczej cieniowanie nie bywa tak spektakularne jak w przypadku brązów czy też atramentów w kolorze niebieskim.
Na koniec zostawiłem sobie tzw. „gwóźdź programu”, a mianowicie to co czyni ten atrament w pewien sposób wyjątkowym (jeżeli oczywiście pominiemy i tak intrygujące przejścia czerwieni w zieleń). Chodzi oczywiście o niewielkie, połyskujące drobinki w kolorze złota. Skutkuje to dwoma efektami. Pierwszym jest błyszczenie się atramentu zwłaszcza w miejscach gdzie podano go więcej na papier (pod warunkiem, że do pióra udało się zaczerpnąć owe drobiny). Drugim, występującym gdy drobin jest mniej bądź zostały te o najmniejszej frakcji, a które utrzymują się w pełnej objętości atramentu bez osiadania na dnie, jest owe zielone zabarwienie (być może nie wynika ono jedynie z tego faktu, ale w pewien sposób wg mnie jest to powiązane). Aby owych drobin zaczerpnąć do pióra, należy wstrząsnąć kilka razy butelką, po czym szybko butelkę odkorkować oraz napełnić pióro. Istotny jest czas, gdyż drobiny szybko wracają na dno butelki. Po solidnym wstrząsaniu i szybkim napełnieniu tekst potrafi się nielicho błyszczeć. Efekt jest naprawdę niezły i robi spore wrażenie. Zauważyłem również, że błyszczących drobin ubywa nieproporcjonalnie szybciej aniżeli atramentu w piórze – moim zdaniem jest to efekt analogiczny do tego obserwowanego w butelce tj. cięższe drobiny opadają na dno naboju/ tłoczka wobec czego szybciej są podawane na papier gdy piszemy (czyli gdy pióro jest skierowane stalówką do dołu).
Z wad można by wymienić przeciętną wodoodporność. Jednak co ciekawe – nawet po płukaniu pod bieżącą wodą, złotawe drobiny pozostają na papierze. Drugą niedogodnością, jest stosunkowo długi czas schnięcia. Dla mnie jest to bez znaczenia, gdyż nie mam w zwyczaju rozmazywać dopiero co napisanego tekstu, jednak jeżeli ktoś ma do tego tendencje to warto wziąć to pod uwagę przy zakupie. Tym bardziej, że test tego parametru wypadł gorzej na papierze niższej jakości aniżeli na papierze lepszym (gładszym, ale statystycznie wolniej pijącym atrament).
Podsumowanie:
Czy czuję się usatysfakcjonowany tym produktem? Tak. Pomimo pewnego nieprzemyślenia ergonomii butelki, całość wygląda efektownie. Ładne opakowanie oraz butelka robią naprawdę dobre wrażenie. Do tego atrament o pięknej barwie, świetnych właściwościach i unikalnej zawartości złotawych drobin sprawiających, że pisany przez nas tekst miejscami błyszczy. Jednak nawet pomijając błyszczenie, daje on piękną czerwoną barwę, dla której warto byłoby go zakupić. Ja z pewnością się na nim nie zawiodłem. Bardzo dobry atrament, który wart jest uwagi.
Kategorie: ATRAMENTY, J. Herbin, TESTY, Testy atramentów
Kolor piękny – sama go używam, przy standardowym pisaniu nie widać tak bardzo tych złotych drobinek, ale jeśli pokrywamy nim większy obszar to efekt jest niesamowity:)