Pióra Sheaffer`a już kilkukrotnie opisywaliśmy na naszej stronie. Tym razem mamy dla Was test budżetowego Sheaffer VFM. Co oznacza skrót VFM – producent zawarł w nim słowa Vibrant, Fun and Modern. Tłumacząc niedosłownie pióro ma się charakteryzować według producenta żywymi kolorami, nowoczesnością i dawać przyjemność z pisania nim .
Linię VFM rzeczywiście cechuje szeroka gama kolorów. My do testów otrzymaliśmy niebieskie pióro ze stalówką w rozmiarze M.
Opakowanie
Tekturowe etui – czarne z zewnątrz z białą wkładką w środku. Całość wygląda całkiem dobrze i jak na produkt w tym przedziale cenowym .
Pióro
Korpus i skuwkę pokryto lakierem, w tym wypadku w odcieniu niebieskim, matowym. Sekcja jest czarna. Wszystkie elementy wykończeniowe są niklowane. Zaokrąglone kształty pióra sprawiają, że trzyma się je w dłoni bardzo dobrze. Zresztą kształt ten sprawia, że w ogóle pióro to prezentuje się naprawdę świetnie. Największym minusem w jego wyglądzie to nieszczęsny pierścień z 3-krotnie powtórzonym napisem SHEAFFER, który wygląda zbyt ciężko, a litery są zdecydowanie za duże.
Klips jest dosyć twardy, ciężko go odchylić , oczywiście jest to element niklowany. W jego górnej części znajdziemy białą kropkę charakterystyczną dla piór Sheaffer`a.
Stalówka jest stalowa. Dostępne rozmiary to F i M. Testowana stalówka ma rozmiar M. Jesli chodzi o jej wygląd, to jest bardzo ascetyczna. Znajdziemy na niej jedynie nazwę producenta i rozmiar. Stalówka trochę mnie rozczarowała – po testach Gift 100, które wypadło bardzo dobrze, to VFM jest diametralnie różna. Pewnie ma to związek z ceną, różnica 90 zł zrobiła swoje. VFM daje zdecydowanie słabszy przepływ i nierównomierne nanoszenie ilości atramentu, przy czym jest dosyć sztywna więc sama grubość kreski jest jednakowa w pisanym tekście. Zauważyłam również nieznaczne drapanie, nie wiem czy to wina tego konkretnego atramentu, czy w innych również pojawia się ten problem.
System napełniania – do wyboru mamy naboje (powinny to być dedykowane naboje do piór VFM, jednak założony uniwersalny nabój tez dał radę;)). Nie pasują konwertery np. z Sheaffer`a Gift Collection 100. Do pióra załączone są dwa naboje.
Pióro kosztuje ok. 50 zł
Wymiary:
Waga pióra bez skuwki: 13g
Waga pióra ze skuwką: 21g
Średnica korpusu: 11mm
Długość zamkniętego pióra: 137mm
Długość skuwki: 58mm
Biorąc pod uwagę cenę i wygląd zewnętrzny to można by to pióro ocenić bardzo pozytywnie. Nieco rozczarowują parametry, ale powiedziałabym, że są one adekwatne do ceny. Niestety osiąganie odpowiednich właściwości piśmienniczych w budżetowych produktach jest bardzo trudne.
Mając porównanie z innymi produktami Sheaffera z nieco wyższej półki cenowej, to VFM odpada w przedbiegach. Jednak dla osób, które dopiero zaczynają pisać piórem i nie chcą wydawać więcej niż 50 zł, to VFM będzie pewnie dobrym wyborem, zwłaszcza, że prezentuje się naprawdę ładnie.
Reasumując, ja nie zostanę miłośniczką tego pióra, ale może Wy sie do niego przekonacie 😉
Na zakończenie chciałem podziękować sklepowi Appelboom za dostarczenie pióra do testu.
Kategorie: PIÓRA WIECZNE, Sheaffer, TESTY, Testy piór
Mam dokładnie taki sam😆
ale że stalówką F.
Moje wrażenie – podaje zbyt dużo atramentu, przez co kreska „się rozlewa”
i jest grubsza niż w innych F’kach.
A ja mam pewność, a nie wrażenie, że takie recenzje są nic nie warte. Po przeczytaniu, ktoś kto ma słabe rozeznanie w temtyce piór wiecznych, dojdzie do wniosku, że istnieją jakieś „pióra budżetowe”. Będzie mieć przekonanie, że trzeba wyłożyć „odpowiednie” pieniądze, żeby kupić pióro niebudżetowe i móc dostąpić do „stołu pańskiego”, tym samym wychodząc z izby czeladnej. A tymczasem, te wszystkie pióra, ich wymyślne nazwy i „kosmiczne tworzywa” w piórach „niebudżetowych” to klasyczna ściema marketingowa. Naprawdę rozgrywka toczy się wokół stalówki, spływaka, kształtu sekcji no i może skuwki, jej szczelności i klipsa elastyczności. A teraz do rzeczy. Producenci nabijają w butelkę konsumentów, tworząc piramidy cenowe swoich wyrobów, a tylko wnikliwe oko obserwatora dostrzeże, że np. w piórach tanich (hehe „budżetowych”) będzie zamontowany ten sam układ podający atrament + stalówka, co w piórach „niebudżetowych”, które w sumie zaspakajają tylko i wyłącznie próżność niezorientowanego nabywcy. Faber – Castell i jego cała gama wyrobów, to wciąż powtarzalna i ta sama stalówka, to samo Kaweco, które w zasadzie już tylko z nazwy jest Kaweco, bo ktoś to kupił i jedzie na marce starej, nieistniejącej firmy. A ludziska się nakręcają, porównją grubość pisma do innego pióra, a przecież niewątpliwie istotną zmienną jest papier, na którym przeprowadzamy test i takie porównywanie na odległość, poprzez wzory zamieszczone w internecie jest bez sensu. @adreo pisze, że mu się kreska rozlewa i możnaby pomyśleć, że cała seria stalówek będzie „rozlewać” kreskę… Nic bardziej błędnego. Stalówki współczesne, chociaż te dawne również, to dzieło przypadku. Jedna będzie miała nieco mniejsze ziarno, druga większe. Jedna „urodzi się” z bardziej ściśniętymi skrzydełkami inna mniej. I te analizy porównawcze to nie przymierzając jak dyskusja teologów średniowiecznych n/t: „Ile aniołków może zmieścić się na łebku od szpilki”. Podsumowując, pióro trzeba wziąć do łapki i zobaczyć jak mi leży, jak pisze. A wszystko inne wyjdzie w praniu… Bo jednemu po roku odpadnie klipsior jak np. w Faber – Castell Loom, który nie wiedzieć czemu (a właściwie wiedzieć) Chińczyk zrobił z badziewnego plastiku, zamiast z metalu, a drugiemu będzie się trzymać kilka lat, za to pęknie mu tulejka trzymająca sekcję wewnątrz skuwki. I tu nie ma reguły, większość firm przerzuciła swoje manufaktury do Chin, bo tanio i tylko sprzedają nam kit. Rynek piór wiecznych (i nie tylko) to w tej chwili maszynka do robienia pieniędzy na próżności i niewiedzy ludzkiej. Piszę piórami od 50 lat i smutno mi z tego powodu, ale niestety tak to wygląda. Pióra wieczne to rosyjska ruletka – jednemu się uda, a drugi polegnie…
Na szczęście każdy ma prawo do własnego zdania i jest to jak najbardziej poprawne i dobre. Nie zgodzę się jednak, że testy są nic nie warte – dzięki nim, wiele osób ma możliwość poznania cech i wrażeń, których często nie może sprawdzić np przed zamówieniem danego produktu przez internet. Nie zgodzę się zupełnie z tym, że produkty budżetowe i niebudżetowe mają te same elementy wewnętrzne czy też np stalówkę, bo jest to po prostu nieprawda. Sama złota stalówka to niejednokrotnie koszt całego budżetowego pióra, w przecież jest jeszcze wiele innych elementów które składają się na pióro wieczne. Co do materiałów, które są używane to również zależy. Jeżeli patrzymy na pióro stricte jako przedmiot użytkowy, to faktycznie dla kogoś mogą nie mieć znaczenia. Zapewniam jednak, że dla bardzo wielu ludzi materiał z którego wykonano skuwkę czy korpus ma znaczenie. Gdyby tak nie było to korpusy ze srebra tudzież pokrywane lakierem urushi nie miałyby racji bytu, a zapewniam, że na niektóre zamówienia czeka się bardzo długo. Oczywiście, że wielu producentów szuka oszczędności i to jest fakt, z którym trudno się nie zgodzić. Natomiast w zupełności nie zgodzę się, że „Chińskie = tanie i słabe”. Są w Chinach firmy, które produkują produkty najwyższej jakości – wiadomo jednak, że ich produkty nie kosztują przysłowiowego dolara. Testy i opinie są jednak ważne z jednego powodu. Często pokazują właśnie, czy producent potrafi zachować powtarzalność swoich produktów.
@Łysień Mariusz, cyt.: ” Nie zgodzę się zupełnie z tym, że produkty budżetowe i niebudżetowe mają te same elementy wewnętrzne czy też np stalówkę, bo jest to po prostu nieprawda.” – Oczywiście, że każdy ma prawo do swojego zdania. Ma Pan prawo twierdzić także, że np. „Słońce krąży wokół Ziemi”.Tak myślało i uważało bowiem, przez setki lat większość ludzi. Natomiast odnosząc się do tematu, podałem dwa pierwsze z brzegu przykłady firm „piórowych”, które taką politykę marketingową właśnie uprawiają. Ubierają swoje wyroby w coraz to nowe szatki, dorabiają kosmiczne (nie raz komiczne) nazwy i mamy np. serię piór Faber- Castell z identycznymi stalówkami, z identycznymi spływakami, a różniące się cenami. Rozpiętość jest olbrzymia (cenowa). Producent tak sprytnie dawkuje to swoje „szczęście” na raty, że wraz z ceną wmawia klientowi, że pióra wykonane są z ekskluzywnych komponentów, a przy bliższym oglądzie, dowiadujemy się, że albo korpus zrobiony jest z tajemniczego „resin”, co w luźnym tłumaczeniu na jęz. polski daje nam „żywicę”, która to nic wspólnego nie ma z tą z drzewa :), albo jeszcze podkręci cenę o 200 % i zrobi w tym samym modelu korpus drewniany. W obydwu przypadkach koszt wykonania tego korpusu zarówno z tej cudownej żywicy (czyli epoksydu), lub kawałka drewna załóżmy palisandrowego jest znikomy. Za to efekt marketingowy – OSIĄGNIĘTY! Klient się złapie, bo będzie miał pióro z drewnianym korpusem, z 650 zł powiedzmy, a nie z korpusem z żywicy za 260 zł. Natomiast cała reszta pozostaje ta sama. A złota stalówka, o której Pan raczył wspomnieć? Oczywiście, że można taką sobie sprawić. I tu już wychodzimy totalnie poza ramy funkcjonalności i zdrowego rozsądku. Dlaczego? Bo ta stalówka nadal będzie miała irydową kulkę (ziarno), i będzie pisała identycznie (jeśli nie gorzej, bo posiadam i nie ma żadnych nadzwyczajnych właściwości) jak stalówka „zwykła”. I jeśli skupimy się w dyskusji jedynie nad cechami funkcjonalnymi pióra, to nie będzie zbyt wiele argumentów, które przeważyłby szalę na stronę piór drogich i „niebudżetowych”. W ogóle zastanawiam się czy takowe się znajdą. Natomiast, jeśli do dyskusji włączy się optykę emocjonalną, ukierunkowaną na adorowanie produktów o wysokich cenach (nie wiedzieć czemu :), to faktycznie taka dyskusja i odnoszenie się do recenzji, w której czyta się np., że stalówka pisze odpowiednio do półki cenowej – nie ma i nigdy nie będzie mieć żadnego sensu. Proszę uważnie przyjrzeć się produktom „markowym” przeanalizować np. ofertę Faber – Castell (nie mam osobiście nic do tej firmy, ale odrobiłem lekcje i wnikliwie przeanalizowałem ich sprytną politykę marketingową). Dojdzie Pan do tych samych wniosków. To jest zawsze ten sam towar, tylko odpowiednio „opakowany” i niestety wielu klientów łapie się na to. A pióro wieczne w swej proweniencji ma służyć głównie do pisania, i efekt nie będzie zależny od tego czy ma korpus wykonany z kości słoniowej, czy platyny… Aczkolwiek nadal ludzie tak uważają. Wolno im 🙂
Ja nie mam zamiaru przekonywać nikogo do niczego – uważam, że najlepszy wybór to własny wybór. Piórami interesuję się nie od wczoraj i nie dam sobie wmówić nieprawdy, aczkolwiek, w nieprawdę również można wierzyć. Przytoczone „resin” porównane do żywicy, która miałaby rzekomo pochodzić z drzewa, a nie pochodzi – co stanowi ponoć problem, to przejaw właśnie wiary w to, że Ziemia jest płaska. Żywic jest wiele rodzajów i część z nich ma pochodzenie naturalne, a część nie, bo są one pochodzenia syntetycznego. Żywica zarówno jak drewno, również może mieć różną jakość, co wydaje się oczywiste dla osoby, która ma rozeznanie w jakości stosowanych materiałów. Co do stalówki – oczywiście, że patrząc z perspektywy narzędzia do pisania, to najlepsze jest dobrze piszące, ale tanie pióro. Zniszczyć czy zgubić nie szkoda. Jeżeli jednak szukamy nie tylko praktyczności, ale i jakości, wtedy złota czy palladowa stalówka jest bezsprzecznie lepsza i to z wielu powodów. Zapewniam, że jest gro osób, które czują różnicę. Dodatkową sprawą jest aspekt wizerunku marki i jej polityki cenowej. Pióra wieczne, a zwłaszcza drogie pióra wieczne, to produkty luksusowe, które rządzą się własnymi prawami. Niejednokrotnie to samo pióro ale innego koloru w wersji limitowanej jest 50% czy nawet 100% droższe niż takie samo, lecz nielimitowane. „Znaczek” również potrafi kosztować. Ogólnie to bardzo szeroki temat. Jeżeli kupuje się samochód za 1mln złotych, to również nie jest to cena materiałów, które zostały użyte do jego produkcji, lecz składowa wielu czynników + koszt pewnego prestiżu, który nabywamy wraz z takim produktem. Jeżeli taka polityka rynku się nie podoba, to faktycznie proszę kupować tanie pióra wieczne i cieszyć się z ich używania. Jest bardzo wiele niedrogich piór wiecznych, które doskonale sprawdzają się w codziennym użytkowaniu.
Panowie Corsair i Mariusz pozostali przy swoich zdaniach czyli dyskusja była nieskuteczna. Ale dla mnie była ona ciekawa.
Gdybym był arbitrem ringowym w tym pojedynku to uniósłbym w górę rękę pana Corsair’a.
A ja nadal będę bronił swojego zdania i to nie dlatego, że to moje zdanie tylko trzeba rozróżnić patrzenie na pióro jako na narzędzie i jako przedmiot luksusowy. Pióro tanie będące narzędziem, ma znaczenie lepszy stosunek jakości do ceny niż jakakolwiek edycja limitowana za grube tysiące złotych. Krytykowanie drogich piór tylko dlatego że są drogie, to jak krytykowanie kogoś kto kupuje drogi obraz, który nic nie robi bo tylko wisi na ścianie. Albo drogie zegarki – przecież można kupić zegarek za kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych i będzie wskazywał czas tak jak zegarek za nawet kilkaset tysięcy złotych. Ta k wyliczać można w nieskończoność. Równie dobrze wszyscy moglibyśmy jeździć najtańszymi samochodami, a jednak widok modeli na ulicy temu przeczy.
@Łysień Mariusz cyt.: „Krytykowanie drogich piór tylko dlatego że są drogie, to jak krytykowanie kogoś kto kupuje drogi obraz, który nic nie robi bo tylko wisi na ścianie.”
I w tym zdaniu zawarta jest właśnie sugestia, że niby odbyło się jakieś „krytykowanie”. Podałem tylko sprawdzalne fakty na przykładzie dwóch producentów piór: „Faber – Castell” i „Kaweco”. Te fakty, są sprawdzalne i wymierne. Każdy dociekliwy badacz może w dowolnym momencie je zweryfikować. Zapewniam, że ten sam spływak i ta sama stalówka montowana jest w linii F-C począwszy od pióra F-C Basic, poprzez Loom i dalej Ambition i dalej, dalej, dalej, dalej… W tych modelach oprócz nazw i pseudo kosmicznych korpusów (np. drewno) nie ma niczego takiego, co w mniemaniu pasjonatów drogich wyrobów polepszyłoby efekt pisania – czyli kreskę. To nadal te same maszynki opakowane w ideologię marketingową.
Na szczęście każdy ma możliwość wyboru na co wydaje własne pieniądze. 😉