Tytułowy atrament należy do specjalnej kolekcji o nazwie Ferritales Collection. Możemy więc bez najmniejszej wątpliwości doszukiwać się tutaj motywów baśniowych. Sugeruje to także pierwsza część tytułu. Motyw „króliczej nory” najlepiej kojarzymy z „Alicji w Krainie Czarów”, chociaż na rynku pojawiła się nawet gra komputerowa oparta na tym motywie (oraz dzieląca z atramentem ten sam tytuł).
Opakowanie:
Niewielkie kartonowe opakowanie prezentuje się bajecznie. Bardzo dobrej jakości karton pięknie połyskuje niebiesko-fioletowymi odcieniami, a całość uzupełniają srebrne przetłoczenia. Zdecydowanie nie pomylimy tego produktu z innym na półce sklepowej. Muszę przyznać, że jest to także jedno z najładniejszych opakowań atramentów, które pojawiły się w naszych testach. Na opakowaniu znajdziemy wszystkie niezbędne informacje o produkcie.
Butelka:
Kałamarz jest nie mniej baśniowy niż zewnętrzne opakowanie. Niewielka, bo mieszcząca tylko 20ml cieczy buteleczka przypomina swym kształtem magiczny eliksir. Charakterystyczna dla Ferris Wheel Press zakrętka posiada sześciokątny kształt i została wykonana z mosiądzu.














Atrament:
Bardzo dobrze nasycony kolor o ciemno cyjanowej barwie sprawia, że pisany tekst jest wyraźny na powierzchni papieru. W miejscach dobrze nasyconych cieczą pojawia się czerwony połysk uzupełniony srebrzystymi drobinkami. W tym miejscu należ wspomnieć, że pisany tekst faktycznie błyszczy mocno, a atrament zdecydowanie zasługuje na określanie go jako „shimmer”. Pozytywnym zaskoczeniem jest łatwość z jaką można rozmieszać drobinki na dnie butelki (po jej dłuższym nieużywaniu) oraz przepływ, który jest bardzo dobry. Kontynuując jeszcze kwestię fragmentów połyskujących na czerwono, to nie rozmazują się one ani nie lepią, co wcale nie jest tak oczywiste w przypadku produktów konkurencji. W niektórych miejscach z premedytacją naniosłem ciecz w ilości, która z pewnością przekracza możliwości dowolnego pióra. Po wyschnięciu (w stosowanie dłuższym okresie czasu), miejsca te nie są lepkie, za co należy się kolejny plus.
Przebijania i strzępienia nie zauważyłem. Atrament nie przesiąka przez papier notesu Rhodia DotPad nawet w miejscach, gdzie cieczy jest bardzo dużo.
Cieniowanie jest dobre, aczkolwiek ze względu na ciemną barwę nie jest ono tak mocno zauważalne, jak w przypadku jaśniejszych kolorów. Zresztą ten atrament posiada inne cechy, które wyróżniają go na tle konkurencji.
Wysychanie jest szybkie. Przyznam, że czas wysychania był kolejnym pozytywnym zaskoczeniem. Przeważnie ciemne atramenty, które dodatkowo posiadają drobinki wysychają po prostu długo. W tym przypadku nawet niespełna dziesięć sekund wystarcza, by pisany tekst był w przeważającej części suchy i to przy zastosowaniu stalówki „B”.
Wodoodporność jest znikoma, jednak atrament ten nie jest oferowany jako permanentny. Ciekawą cechą jest fakt, że woda wypłukuje z papieru barwnik, jednak na papierze pozostaje srebrzysta poświata, która sprawia, że zasadniczo powinno dać się odczytać większą część zalanych notatek.
































Podsumowanie:
Ferris Wheel Press Tears of Sapphire to bardzo ciekawy atrament, który dodatkowo posiada bardzo dobre właściwości – szczególnie jeżeli uwzględnimy fakt posiadania drobinek. Co prawda nadal nie jestem przekonany do stosowania atramentów z drobinkami w drogich piórach (a szczególnie w takich które się trudno czyści), ale ten FWP zdecydowanie zachęca do przetestowania innych błyszczących atramentów z ich oferty. Z pewnością atutem tego atramentu jest też bardzo atrakcyjnie prezentujący się podstawowy kolor, który sprawia, że właściwie bez przeszkód jesteśmy w stanie używać go w codziennej pracy.
Podziękowania dla firmy Ferris Wheel Press za dostarczenie atramentu do testu.
Kategorie: ATRAMENTY, Ferris Wheel Press, TESTY, Testy atramentów
Ciekawy atrament, znakomita recenzja i jak zwykle świetne zdjęcia. Dzięki Mariuszu!
Kiedyś miałem na oku czerwony atrament tej firmy, o nazwie Algonquin. Przymierzałem się do kupna, bo kolor ładny, a nazwa pięknie przypominała mi zwiedzanie Parku Narodowego Algonquin w Ontario, w Kanadzie.Niestety zanim się zdecydowałem, to ktoś mi go podkupił…
Ktoś prowadzi dystrybucje tej marki? W Polsce lub w świecie?
Dziękuję za miłe słowa. Widziałem ich atramenty w dwóch sklepach w Polsce ale można zamawiać też przez stronę producenta (od jakiegoś czasu jest wersja sklepu w domenie eu) 🙂