Tytułowa whisky pochodzi z regionu Highland i przejawia typowe wartości dla whisky single malt z tego regionu, czyli połączenie słodyczy, aromatów kwiatowo-owocowych, z łagodnym charakterem całej kompozycji. Jeżeli miałbym opisać tą whisky jednym zdaniem, to wydaje mi się, że adekwatnym jest przyrównanie jej do „letniej, szkockiej łąki (oczywiście z przepływającym przez nią strumieniem) w butelce”. Jest jednocześnie gładka, łatwa do picia, ma bogaty wachlarz delikatnych aromatów, które jednak uzupełniono niespodziankami. Możemy doszukać się dymu, czy pikantnego „ukłucia” pod koniec finiszu, które pasują do gór otaczających wspomnianą łąkę i do ich surowego charakteru.
Zapach: Kremowy (może i miodowy) z wyczuwalnymi aromatami sherry oraz nutami owocowo-kwiatowymi. Co ciekawe, w tle pojawiają się lekkie przebłyski dymu.
Smak: Słodka i oleista. Zdecydowanie ciekawy smak. Połączenie słodyczy owoców z kontynuacją lekko dymnego aromatu. Wyczuwalne są również nuty zbożowe.
Finisz: Przyjemny i całkiem długi. Pod koniec z łagodny charakter przemienia się w pikantną końcówkę. Wciąż jednak dominują owoce połączone z nutą pieprzu.
ABV: 40%
Podsumowanie:
Aberfeldy 12yo to rzadko widywana whisky na półkach naszych sklepów, a szkoda bo to naprawdę dobra propozycja. Nie tylko dla miłośników regionu Highland, ale i dla osób które zaczynają przygodę z whisky, a nie boją się rozpocząć tej przygody od nieco droższej propozycji, aniżeli zwykle proponowane trunki. Także osoby gustujące w bardziej intensywnych smakach, a które chcą od czasu do czasu napić się bardziej łagodnej whisky będą zadowolone z jej obecności w barku. Moim zdaniem w swojej kategorii jest naprawdę świetną whisky, którą mogę polecić.
Kategorie: W SZKLANECZCE..., Whisk(e)y